(...)
Zbigniew Kopalko, uważany za twórcę Teatru Polskiego Radia po wojnie i wilnianin, przywiózł do powojennej Warszawy umiejętności reżysera słuchowisk. Radio wileńskie było pierwszą regionalną rozgłośnią w Polsce, gdzie uprawiano teatr: 17 maja 1928 roku wyemitowano stamtąd prapremierę pierwszego napisanego dla radia dramatu - "Pogrzeb Kiejstuta" Witolda Hulewicza. Wprowadzono dwie innowacje: postać Ślepego Starca, któremu Córka relacjonuje przebieg wydarzeń (wcześniej rolę tę spełniał informator-lektor), oraz kilka mikrofonów i dwa plany: pierwszy w studio, drugi nad brzegiem Willi (tworząc wieloplanowość akustyczną), do czego chór i orkiestra wykonały skomponowaną na tę okazję muzykę Tadeusza Szeligowskiego - czytam w "Teatr mój słyszę ogromny " o historii Teatru Polskiego Radia Justyny Berger. Ci, co tamto radio znają jedynie z filmu "Skarb", gdzie Adolf Dymsza "robi" za całe tło dźwiękowe, niech wiedzą, że polska radiofonia lat 20. i 30. w dziedzinie słuchowisk wyprzedzała niemiecką, najpotężniejszą na kontynencie - zwłaszcza po 1933, kiedy eter zagarnął Goebbels i uczynił zeń narzędzie masowej propagandy nazistowskiej.
Akapity o dziejach Teatru Polskiego Radia wykraczają poza ramy wspomnienia, a jednak dopuszczę się dalszych polsko-niemieckich porównań - i pro memoriam, i jako memento.
Rówieśnikiem Zbigniewa Kopalki był w Niemczech Günter Eich, poeta i prozaik, w latach 1933-40 pisał wiele dla radia - były to rzeczy baśniowe i liryczne, ale emitowało je nazistowskie radio Trzeciej Rzeszy. Po wojnie zwano go zasłużenie "poetą radia" i wielekroć nagradzano za nastrojowe słuchowiska - publikowało je czasopismo "Neue Rundschau" i inne wydawnictwa niemieckie. Choć jego, jak powiadają Niemcy, sein Leben in der NS-Zeit zu (życie w czasie nazizmu) nie było wolne od uwikłań - otrzymał w 1950 roku pierwszą nagrodę "Grupy 47", z której wyrosła wielka gałąź współczesnej literatury niemieckiej (m.in. nobliści - Heinrich Büll i Günter Grass). Znamienne, że powstała w roku 1947 (stąd nazwa) "die Gruppe 47" ostatnią, przed rozwiązaniem się w 1967, nagrodę też przyznała radiowcowi, Jürgenowi Beckerowi - w rozgłośniach zachodnioniemieckich uprawiał twórczość radiową, od 1974 kierując teatrem radiowym, od 1993 jako szef działu słuchowisk w Deutschlandfunk.
U nas po wojnie ton teatrowi radiowemu nadali reżyserzy - wspomniany Kopalko i Juliusz Owidzki, potem Henryk Rozen i Krzysztof Zalewski. Literatura współczesna nie zaistniała na antenie tak, jak na to zasługiwała - adaptowano klasykę, czytano powieści współczesne, realizowano programy o poezji, ale dominował redaktorsko-realizatorski, a nie intelektualny i artystyczny punkt widzenia. Bardziej liczyło się jak coś zrobić i przepchnąć, aniżeli co proponować słuchaczom. Polskie Radio dało kulturze polskiej głównie scenarzystów dla filmu: zaprawieni w pisaniu dialogów, sprawdzili się w filmie (i w pierwszych serialach) Andrzej Mularczyk, Jerzy Janicki, Krzysztof T. Toeplitz. Wyjątek stanowią lata 60. i 70., kiedy dla radia pisali: Janusz Głowacki, Ireneusz Iredyński, Janusz Krasiński, Zofia Posmysz, Halina Auderska, Władysław Terlecki, Jerzy Krzysztoń, Stanisław Grochowiak. To złoty okres Polskiego Radia - także dlatego, że przypadł na lata po "czasie marnym", a przed zorientowaniem się przez władze PRL-u, że media, już elektroniczne, "kształtują postawy". Ta wiara z końcówki PRL-u trwa do dziś - boje o "publiczne" media elektroniczne trwają w najlepsze. Po 1989 pierwszą ofiarą zmian stał się teatr radiowy (i telewizyjny w TVP). Programy I i III natychmiast zrezygnowały z emisji słuchowisk, pozostawiając je Programowi II. To samo uczyniły rozgłośnie regionalne - z nielicznymi wyjątkami: niektóre realizują jedno słuchowisko na rok, aby je wysłać na Festiwal "Dwóch Teatrów" do Sopotu, gdzie często są nagradzane. Teatr Polskiego Radia w Warszawie wciąż przygotowuje słuchowiska - mowy nie ma, aby zlecił realizację rozgłośni regionalnej, jak bywało wcześniej.
I znowu porównanie do słuchowisk niemieckich - nadal powstają i są emitowane w różnych kanałach: bywają nawet słuchowiska 3-godzinne! Niemcy ze swego "czasu marnego" w latach 1933-45 wyciągnęli wnioski słuszniejsze, stawiając na to, co ma iść w radiofonii (i telewizji) publicznej. W Polsce wciąż dominuje pytanie o jakość - przykładem ostatnia akcja "Trójkowy znak jakości", gdzie chodzi o trwanie świetnej skądinąd "Trójki", a nie o to, co ma ona przedstawiać. Literatura trwa i rozwija się poza mediami elektronicznymi - jest tam gościem rzadkim i nie w dziełach najlepszych.
(...)