Informacja Polskiego Radia.
Słuchowisko Radia Wolna Europa "Pierwsi Polacy w Ameryce" autorstwa Karola Witta. Premiera słuchowiska odbyła się 6 kwietnia 1969 roku. Do posłuchania w serwisie Polskiego Radia.
Polacy wnieśli swój wkład w budowanie amerykańskiego etosu wolności obywatelskich i równości wobec prawa. Zrobili to z typowo polską swadą, wprowadzając do Nowego Świata pojęcie strajku politycznego. Miało to miejsce dokładnie 400 lat temu, 30 lipca 1619 roku w osadzie Jamestown.
Miasteczko było pierwszą stałą osadą kolonistów w Ameryce Północnej. Zostało założone przez Johna Smitha, który działał z ramienia Wirginijskiej Kompanii Londyńskiej - „przedsiębiorstwa”, którego celem była kolonizacja Nowego Świata.
Choć John Smith zapisał się w historii głównie dzięki romantycznej legendzie o jego zakazanej miłości do indiańskiej księżniczki Pocahontas, to całe jego życie stanowi gotową kanwę awanturniczej powieści historycznej.
- John Smith był zawadiaką szukającym przygód, zjeździł pół świata (…). Smith był kiedyś zaciężnym wojakiem we Francji, Holandii, na Węgrzech. Dowojował się rangi kapitana, zawsze gotów był do każdej eskapady - słyszymy w audycji Władysława Wantuły (pseud. Karol Witt) z Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa.
Na Węgrzech wojował z Turkami i Tatarami. Dostał się w niewolę Porty Ottomńskiej, skąd udało mu się wydostać i powrócić na Zachód. Wracał m.in. przez tereny Rzeczpospolitej. Państwo polsko-litewskie przeżywało wówczas okres prosperity "złotego wieku". Rozwijał się handel i rzemiosło. Być może dlatego Smith osobiście polecił sprowadzić polskich osadników już w październiku 1608 roku.
- W zapiskach Towarzystwa Wirginii czytamy, że na statku "Mary & Margareth" płynęło po ośmiu Polaków i Holendrów - słyszymy w audycji RWE.
Polacy (zachowały się ich nazwiska: Michał Łowicki, Zbigniew Stefański, Jan Mata i Stanisław Sadowski) byli fachowcami w kluczowych dla rozwoju osady gałęziach rzemiosła: wytwórstwie smoły, szklarstwie i wyrobie mydła. Przede wszystkim jednak założyli pierwsze manufaktury potażu. Rzeczpospolita była jednym z głównych eksporterów tego półproduktu, który miał niebywale szerokie zastosowanie: był stosowany jako nawóz, baza do produkcji szkła i mydła.
Jak nie zostaliśmy amerykańskimi potentatami
Mimo trudnych warunków dziewiczego kontynentu, chorób i ataków rdzennej ludności, Jamestown rozwijało się dość sprawnie. W 1619 roku liczba mieszkańców przekroczyła 1000. Duża była w tym zasługa polskich rzemieślników. Choć było ich zaledwie ok. 50, to w ich rękach znajdowały się niemal wszystkie manufaktury. Byli sercem i siłą napędową rozwoju społeczności.
Znaczenie nowej kolonii wzrosło do tego stopnia, że angielski król postanowił nadać Wirginii pewną autonomię samorządową.
- Każde osiedle mogło wybierać po dwóch przedstawicieli do Zgromadzenia Wirginii, które miało powoływać urzędników i ustalać prawa. Ale do głosowania dopuszczono tylko Anglików i wtedy Polacy ogłosili strajk. Pierwszy strajk na ziemi amerykańskiej - słyszymy w audycji z 1969 roku.
Manufaktury stanęły na dwa dni. Po tym czasie angielskie władze kolonii zdecydowały się ustąpić i dopuścić Polaków do Rad Miejskich. Na mocy ugody poszerzono też autonomię zakładów prowadzonych przez Polaków i wprowadzono pierwsze na kontynencie amerykańskim szkół dwujęzycznych – uczących po polsku i po angielsku.
Wszystko wskazywało na to, że Polacy zostaną elitą rodzącej się amerykańskiej społeczności. Kto wie, być może dziś jedna z rodzin potentatów przemysłu USA nosiłaby nazwisko Stefansky? Wszystko przekreślił konflikt z rdzennymi mieszkańcami Nowego Świata. Dwa ataki, w latach 1622 i 1644, spowodowały duże straty ludzkie. Koniec świetności Jamestown – a za nim koniec świetności polskiego przemysłu na kontynencie amerykańskim – przyniosła rebelia Nathaniela Bacona przeciwko gubernatorowi Williamowi Berkley’owi, która zakończyła się spaleniem miasta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz